“Istnieją jednak natury, które niebezpieczeństwo tajemniczo pociąga; są to ludzie grający z życiem va-banque, odczuwający tylko wówczas pełnię swych sił, gdy ważą się na zamiary niemożliwe do spełnienia, i dla których szalone przedsięwzięcia są jedyną odpowiednią formą istnienia. W przeciętnie spokojnych czasach ludziom takim brak powietrza, życie jest dla nich za nudne i za ciasne, każdy postępek wydaje się zbyt tchórzliwy, potrzebują nieprzeciętnie zuchwałych zadań dla szaleńczej swej odwagi, dążą do dzikich i wariackich celów, a osiąganie bezsensownych niemożliwości jest ich największą namiętnością. I właśnie taki człowiek mieszka wówczas w Paryżu, a nazywa się baron de Batz. Dopóki królestwo promienieje w chwale i blasku, bogaty szlachcic dumnie ukrywa się w cieniu. Czyż miałby zginać kark dla zdobycia stanowiska lub prebend? Niebezpieczeństwo budzi w nim ducha awanturniczego. Dopiero teraz, gdy wszyscy opuszczają skazanego króla, wiedząc, że jest on bezpowrotnie stracony, ten Don Quijote wierności dla władcy rzuca się bohatersko w ogień walki, aby go ratować. Szaleniec przebywa, oczywiście, przez cały czas w Paryżu na najniebezpieczniejszej pozycji: pod kilkunastu obcymi nazwiskami ukrywa się w mieście, aby samodzielnie i anonimowo zwalczać rewolucję. Poświęca cały swój majątek na liczne przedsięwzięcia, z których jedno, najbardziej szalone, wydarzyło się podczas kaźni króla: oto zuchwały śmiałek skoczył z wyciągniętą szablą ku prowadzonemu na szafot Ludwikowi, z głośnym okrzykiem zwracając się do 80 000 uzbrojonych dookoła. „Do mnie, kto chce ratować króla!" Lecz nikt na to wezwanie nie odpowiedział. Nikt w całej Francji nie miał w owych czasach tak bezgranicznej odwagi, aby się ważyć na odbicie skazanego człowieka w obecności całego miasta, ba, całej armii, i to pośród białego dnia! Zanim więc straże ochłonęły ze zdumienia, baron de Batz znika w tłumie. Ale doznane niepowodzenie nie odbiera mu odwagi i niezłomny szaleniec usiłuje zaraz po straceniu króla prześcignąć poprzedni swój postępek wypracowaniem fantastycznie śmiałego planu uratowania królowej.”
Stefan Zweig “Maria Antonina”
Zastanówmy się jakie lepiej rozpoznawalne cechy stanowią o zdolności do odważnych działań. Będziemy dzięki temu w stanie na podstawie innych cech jednostki prognozować czy jest ona w stanie zdobyć się na działania odważne. Również na podstawie ustalenia, że mamy do czynienia z osoba akceptująca ryzyko w imieniu dobrej sprawy będziemy w stanie przewidywać postawy tej osoby w innych okolicznościach.
Zwróćmy więc uwagę na to co osoba podejmująca “odważne” działanie posiada jako argument przeciwko niemu, a jaki stoi za tym żeby to działanie podjąć.
Tym co ma “przeciwko” to jakiegoś rodzaju komfort, który towarzyszy jej i towarzyszył będzie w przypadku nie podjęcia się tej aktywności. Tym co stoi za jej podjęciem jest jakiś oddalony w przyszłości wyższy cel.
Opisywany tutaj rodzaj podejmowanej decyzji to dobrze znana z choćby przeciwstawiania się nałogom umiejętność przedkładania dobra natychmiastowego ponad późniejszą długoterminową większą przyjemność.
I w zasadę tę wpisują się również czyny heroiczne wymagające ofiary śmiertelnej.
Maksymilian Kolbe złożył ofiarę ze swojego życia w imię lepszego losu po śmierci. Podobnie Jezus Chrystus. Podczas katastrofy Titanica wielu mężczyzn odmawiało wejścia do szalup ratunkowych przed innymi.
Istnieje olbrzymia korelacja pomiędzy zdolnością do opierania się nałogom, skromnością (tj. brakiem napuszonego “ego”), zdolnością do czynów odważnych, brakiem mściwości. Wg. legendy ostatnimi słowami wspomnianej Marii Antoniny były „Przepraszam, monsieur, nie chciałam tego zrobić”. Zostały one skierowane do kata, któremu przypadkiem nadepnęła na stopę, gdy wchodziła na szafot. Wszystkie wymienione skłonności mają swoje źródło w umiejętności poświęcania natychmiastowej przyjemności na rzecz większej przyjemności odroczonej. To ta cecha stanowi o tym czy postrzegani jesteśmy jako “elita”.