Przedstawiam parę esejów mojego autorstwa. Zbiór nie ma charakteru bloga, bo nie mam już nic więcej do powiedzenia ponadto co w nich I nie będę już nic tutaj umieszczał. Nie wiem też jak na zawartej w nich potężnej wiedzy zarobić, bo umniejsza ona nieco wielu czytających.

Zamieszczam je żeby zainteresować nimi znajomych. Również, żeby zainteresować nimi klientów oraz współpracowników realizowanych przedsięwzięć kryptowalutowych celem przekonania ich jak potężnym narzędziem analitycznym dysponuje inicjator tych przedsięwzięć.

Adam Gramowski

Dlaczego podoba Ci się ta muzyka

Czy zastanawiałeś się kiedyś, dlaczego jeden otwór muzyczny przypadł Ci do gustu, a inny nie? Dlaczego zmieniasz jedna po drugiej stacje radiowe, zatrzymując się na tej, na której odnalazłeś kawałek, który Ci się podoba. Wreszcie: co stanowi, że jedna kompozycja jest hitem, a inna nim nie jest. Mimo że producent chciałby.

Paradoksalnie z punktu widzenia tego, co jest hitem, a co nie, marginalne znaczenie ma kształt kompozycji. Nie użyłem tutaj określenia “jakość” kompozycji, bowiem w myśl niniejszym przedstawionej teorii jakkolwiek rozumiana “jakość”, to pojęcie jeszcze bardziej względne, niż do tej pory się wydawało i zasadniczo bez znaczenia z punktu widzenia skali odbioru.

Istotnymi z punktu widzenia kwalifikacji utworu jako hitu jest to, o czym słuchający może przy jego okazji rozmyślać podczas pierwszych przesłuchań tego utworu. Najistotniejszym z punktu widzenia powodzenia utworu na rynku muzycznym jest skuteczne wymuszenie kategorii sytuacji, w jakiej słuchacz umiejscawia siebie fantazjując podczas odsłuchiwania melodii. Rolą samej kompozycji jest natomiast wyłącznie umożliwienie stanu relaksacji poprzez ciągle powtarzające się brzmienia. Mają one znaczenie dokładnie takie, jak powtarzające się sekwencje podczas wprowadzania w stan hipnozy podczas seansu hipnotycznego. Sama kompozycja musi spełniać wyłącznie określone warunki właściwe rzemiosłu niż czemuś, co potocznie rozumiane jest jako „wizja artystyczna”. Kompozycja może być urozmaicana charakterystycznymi dla niej elementami dźwiękowymi, ale ich celem, jak i samej kompozycji jest wyłącznie przypominanie słuchaczowi odczuć przeżywanych podczas wcześniejszych odsłuchań i poddawanie mózgu słuchacza wcześniejszej sugestii dotyczącej przyjemności odczuwanej podczas odsłuchiwania tegoż utworu.

Powyższa teza jest kontrowersyjna w świetle zapatrzenia w siebie samego wielu artystów, ale w istocie oznacza ona wyłącznie zmianę nacisku z tego, co wydawało się istotnym wcześniej, czyli samej linii melodycznej utworu na kwestie związane z otoczeniem kompozycji. Otoczenie związane z wizerunkiem artysty i okolicznościami publikacji kompozycji są nie tyle istotniejszymi co jedynymi mającymi znaczenie. „Artystą” jest ten, który właściwie żyje i którego inni chcą naśladować a nie ten co poukładał nuty i wybrzdąkał je na gitarze. To drugie służy wyłącznie jako znak rozpoznawczy okoliczności, w których sytuujemy siebie w myślach i które to myślenie sprawia nam przyjemność.

Przedstawię dowód powyższej tezy, uszczegóławiając poszczególne części składowe wywodu, jakimi są w pierwszej kolejności znaczenie tempa i zwrotek, znaczenie tematyki w przypadku kiedy jest to utwór śpiewany, znaczenie wizerunku artysty, wideoklipu. Skrytykuję panujące obecnie mniemanie dotyczące działania muzyki na mózg. Podam przykłady artystów, którzy nie posiadają żadnych szans stania się popularnymi, wskazując to, w jaki sposób nie spełniają oni tutaj opisanych przesłanek stworzenia hitu.

Niniejszy wywód bazuje na odkryciach dwóch w sumie badaczy. Pierwszy to Zygmunt Freud (Wystarczy lektura krótkiej jego pracy „Wizerunek Własny”) w dziedzinie kierującymi nami instynktów. Freud wystarczająco udowodnił rozmyślanie o których czynnościach powoduje w nas poczucie szczęścia. Drugi to skupiający się na marketingu Simon Sinek (Simon Sinek “Zacznij od Dlaczego”), który w swoich pracach skupia się na dowodzeniu, że symbolika i nawiązanie do jakiejś konkretnej idei ma pierwszorzędne znaczenie w toku podejmowania decyzji przez konsumenta.

Niniejszy artykuł nie ma być przepisem na hit, ale ma pomóc rozstrzygnąć, jakie elementy nie są istotne z punktu widzenia produkcji contentu muzycznego, jakie elementy mogą mu zaszkodzić, a jakie pomóc.

Znaczenie zwrotek

Czy zastanawiałeś się kiedyś, dlaczego utwór muzyczny musi składać się ze stałej długości taktów oraz dodatkowo być wyposażony w zwrotki i refreny?

No dobra. Nie musi. Ale wszystkie znane w muzyce rozrywkowej hity taką konstrukcję posiadają. Artyści podają, że istotą ich twórczości jest dobór odpowiednich nut i tworzenie z nich sekwencji, dobór ich w sposób, który sam w sobie powoduje, że utwór stanie się hitem.

Zastanawiałeś się jednak, dlaczego nigdy artyści nie manipulują tempem? Dlaczego zawsze w takcie jeżeli są cztery to to są zawsze cztery nuty, a nie na przykład przez część utworu 3, przez dalszą jego część 5, a na końcu 4 nuty w takcie? Dlaczego nikt nie wyrwie się z konwenansu i nie zaproponuje utworu bez zwrotek i refrenów?

Tak. Istnieją utwory bez zwrotek i refrenów lub z mniej nimi zarysowanymi i noszą nazwę muzyki „progresywnej”, ale stanowią niszę i żaden z tego rodzaju utworów nie wyniósł się na miano hitu.

Odpowiedzią na powyższą wątpliwość jest metoda znana z psychiatrii, służąca do wprowadzenia pacjenta w stan hipnozy. Sposób ten polega na powtarzaniu przy pacjencie monotonnych czynności, wprowadzając go w stan relaksacji i transu. To w tym stanie i tylko w tym pacjent jest wrażliwy na sugestie hipnoterapeuty. Tylko w tym stanie podświadomość pacjenta jest połączona ze świadomością na tyle elastycznie, że pozwala to na wymuszenie przez hipnoterapeutę sugestii na podświadomości pacjenta i zasugerowanie jej stanu innego niż wcześniejszy.

Więcej, jest to stan znany poza hipnozą. Czy nie spostrzegłeś, że najlepsze pomysły wpadają Ci do głowy, kiedy leje się woda w wannie lub pod prysznicem, czy podczas spaceru wykonując powtarzające się kroki? (Fryderyk Nietzche: „Nie ufam żadnej myśli, która nie powstała podczas spaceru na świeżym powietrzu”). Te same funkcje są znane w religiach: czy to modlitwy w chrześcijaństwie z różańcem na pierwszym miejscu, czy znane z buddyzmu mantry. Ich celem jest wprowadzenie lepszej komunikacji między podświadomością, a świadomością dokładnie tak samo, jak czynią to hipnoterapeuci.

Jeżeli podczas odsłuchiwania utworu słuchaczowi towarzyszy pozytywny stan emocjonalny, to znaczy jest szczęśliwy, to do podświadomości dociera sugestia dotycząca przyporządkowania temu uczuciu przyjemności sekwencji dźwięków (to jest przygotowanej przez autora kompozycji). Mózg zostanie zaprogramowany na takie odczucie po usłyszeniu takiej sekwencji. Nie jest przy tym ważne, jaka to sekwencja. Istotne jest jedynie, żeby wyróżniała się ona na tle pozostałych. Nieprzypadkowo większą niż wynikałoby to ze statystyki popularność zdobywają utwory jako pierwsze wdrażające specyficzne techniki wokalne czy efekty dźwiękowe:

wykrzyczany Black Box - Ride on Time:

czy śpiewany falsetem Bronski Beat - Smalltown Boy:

czy gwizdany Scorpions - Wind Of Change:

czy w całości dziwaczny Queen – Bohemian Rhapsody:

Użycie nietypowego dla danego rodzaju muzyki instrumentu (samplera) „Numb Linkin Park”:

z użyciem nietypowego instrumentu „George Michael - Careless Whisper”:

W dodatku zaśpiewane charakterystycznym głosem. Nie liczy się przy tym jakość głosu, ale raczej to czy jest charakterystyczny.

Zobacz na charakterystyczny głos wokalisty Pet Shop Boys. Połączony z pogłoskami o homoseksualizmie jednego z członków zespołu - o tym dalej - stanowią idealny przepis na sukces grupy.

Akcenty takie nie powodują same w sobie kompozycji bardziej atrakcyjnej w początkowym brzmieniu, ale lepiej pozwalają podczas późniejszych przesłuchań rozpoznać przez podświadomość, że to ten utwór, na który zaprogramowane jest w mózgu takie, a nie inne odczucie. Są lepiej przez to przez mózg rozpoznawalne. Tylko taka funkcja tych udziwnień wokalnych i instrumentalnych.

Programomanie mózgu nie działa natychmiastowo, ale często wymaga wielu odsłuchań utworu. To tłumaczy, dlaczego żaden utwór muzyczny nie „wpada nam w ucho” od razu, ale, że trzeba go przesłuchać wiele razy. To, co motywuje nas do tego, żeby przesłuchiwać utwór nie tylko jeden raz, ale wiele razy w początkowym czasie – o tym później. O tym, dlaczego odsłuchując go, doznajemy takich, a nie innych odczuć podczas pierwszych odsłuchań - również później. W każdym razie w kompozycjach dlatego ustanowiono standard w postaci powtarzających się refrenów i zwrotek, żeby zwyczajnie szybciej wprowadzić mózg w opisane wyżej zaprogramowanie. Gdyby ich nie było, to po prostu zaprogramowanie mózgu najpewniej wymagałoby tyle razy więcej przesłuchań utworu, ile razy sekwencja zwrotka - refren powtarza się w utworze. Muzyka progresywna ma więc rację bytu, ale jest znacznie cięższa do przyswojenia wobec wydłużonego czasu programomania mózgu na przyporządkowanie jej brzmienia do automatycznego odczuwania przyjemności przez mózg. Pewnym „hackiem” tutaj opisanej zasady jednocześnie ją potwierdzającym jest zwyczaj solówek gitarowych w rocku. Zauważ, kiedy one „wpadają Ci w ucho”. Nie od razu tak jak sam kawałek ale znacznie później. Zapewne o tyle później ile razy sekwencja zwrotka-refren powtarza się w kawałku. Stanowią po czasie takie dwupoziomowe „wkręcenie” w nastrój przypisany przez słuchacza utworowi.

Nie wierzysz? Znakomitą analogią jest palenie papierosów. Ilekroć zapytasz starego palacza dlaczego pali papierosy usłyszysz absurdalnie brzmiące ale szczere do bólu „pale bo lubię”. Nie jest szczególnym odkryciem powiedzieć, że wszyscy którzy zaczynają swoją przygodę z papierosami decydują się na to żeby zaakcentować swoja buntownicza naturę przed kimś. Te młode osoby nigdy nie palą wtedy papierosów na osobności. Chcą zaakcentować otoczeniu to jak nie boja się śmierci i jacy są na przekór zaleceniom otoczenia. Jeżeli nie wierzysz, że tak jest, to może przekonają Cie wspomnienia jednej z legend marketingu XX-go wieku Calude’a Hopkinsa (Być może był to David Ogivy – muszę sprawdzić), który projektował rządowe kampanie antynikotynowe. Wraz z swoim zespołem spostrzegli, ze podkreślanie szkodliwości papierosów zamiast zmniejszać ich konsumpcję zwiększa ją.

Identyczne podłoże psychologiczne ma inny nałóg: klęcie. Każdy, kto przeklina przypominając sobie początki swojej przygody z tym nałogiem zmuszony będzie przypomnieć sobie okres, kiedy wulgaryzmy stanowiły dla niego „zakazany owoc”. Kiedy to rodzice i otoczenie zabraniali ich wymawiać, a jednocześnie spostrzegli, że po pierwsze ich używanie powoduje przyjemne uczucie nawiązania do seksualności oraz – i to przede wszystkim – stanowiło trampolinę w towarzystwie jako osobę odważną, zbuntowaną. Tanim kosztem można było uzyskać poczucie bycia podziwianym. To przyjemne uczucie towarzyszące tamtym zachowaniom wymuszane było następnie przez kolejne lata podczas rozmów towarzyskich stając się ostatecznie nałogiem. Czy zauważyłeś, że po zażyciu alkoholu osoba, która klnie więcej przeklina, a ta która pali tytoń więcej wtedy pali? Alkohol sam w sobie nie powoduje zalewu mózgu dopaminą, ale potęguje ten zalew mający źródło w innych przyjemnościach. Dlatego tym przyjemniej jest nam wtedy zarówno kląć jak i palić papierosy.

Po długotrwałym okresie wymuszania na swoim mózgu dawek dopaminy wskutek błędnego wyobrażania sobie siebie lepszym niż jest się naprawdę sięgając w tym celu po papieros lub wulgaryzm mózg jak „pies Pawłowa” sam w sobie przyporządkowuje używkę w postaci papierosa lub przekleństwa jako źródło dawki dopaminy. „Wiara góry przenosi”.

W każdym razie palacze powiedzmy po 70-tce raczej nie palą celem zaakcentowania swojego buntu. Inaczej: z tego powodu jedynie zaczynali palenie a dzięki afirmacji w której podświadomość przypomina im, że palenie oznacza przyjemność podświadomość ich została tak wysterowana i tak już zostało. Identycznie jak z muzyką kiedy mówimy że kawałek „wpadł w ucho” zapominając o uczuciach które towarzyszyły nam przy pierwszych jego odsłuchaniach.

Różnica pomiędzy poszczególnymi utworami muzycznymi ma jedynie na celu odróżnienie ich na tle innych. Utwory wyróżniające się w jakikolwiek sposób mają na tym tle większe szanse powodzenia. Wyróżnikiem jest bardzo często nietypowy glos wokalisty. Nie musi być ani ładny, ani brzydki. Ma być INNY. Cokolwiek by zaśpiewał piskliwym głosem wokalista AC/DC i tak zwróciłby uwagę na charyzmę sceniczną tego zespołu. Podobnie włoski piosenkarz Zucchero chrypkowatym głosem zwracający uwagę na swój niepretensjonalny wizerunek. Zespół Europe zwracał na siebie uwagę dziewczęcą, wręcz dziecięcą urodą wokalisty. Popularny kiedyś w Polsce DonVasyl z jednej strony pociągał do siebie pierwiastkiem ryzyka wpisanym w cygański tryb życia, a z drugiej strony szokował samym faktem sprawiania wrażenia cygana utrzymującego się z uprawiania muzyki. Wbrew powszechnemu mniemaniu, że wszyscy Cyganie utrzymują się wyłącznie z kradzieży.

Tematyka utworu śpiewanego

A teraz odpowiedz, ale całkiem szczerze na pytanie: czy kojarzysz jakikolwiek utwór, który nie jest ani o miłości, ani o władzy? Kiedy w hicie pojawia się wokal, to zawsze jest on albo o:

albo o

To pierwsze to przede wszystkim muzyka taneczna oraz pop, drugi rodzaj to muzyka rockowa czy metal - słuchane głównie przez mężczyzn.


Zygmunt Freud podczas swoich badań nad przyczynami histerii odkrył, że mają one swoje źródło w niewłaściwym tłumieniu dwóch podstawowych instynktów, które wysortował jako istotne z punktu widzenia psychiki. Człowiek posiada znacznie więcej instynktów, jak ten, który powoduje łaknienie, ale tymi szczególnie silnie osadzonymi w naszej psychice mającymi znaczenie z punktu widzenia podejmowanych w życiu wyborów są:


O znaczeniu dwóch powyższych świadczy choćby kolejne odkrycie Freuda, a mianowicie odgadnięcie przyczyn, dlaczego śmiejemy się z jednych dowcipów, a z innych nie. Freud twierdzi, że śmiejemy się tylko z tych, które nas zaskakują, a tym, co nas zaskakuje, musi być coś miłego, przy czym nieznane są faktycznie „śmieszne” dowcipy, które zaskakują czymś innym, niż skojarzenie seksualne (kompleks Edypa) lub czyjąś klęską (żądza śmierci).

Freud podzielił dowcip na poszczególne jego elementy składowe. Po wprowadzeniu następuje moment uśpienia, kiedy to słuchacz otrzymuje informacje uspokajające jego świadomość, że dalsza część nie będzie nawiązywała ani do seksu ani przemocy. Wtedy w mózgu słuchacza usypiają wszystkie mechanizmy obronne powstrzymujące go na co dzień, żeby cały czas nie myślał na przykład o seksie, ani o złorzeczeniu innym. I wtedy na stan tak uśpionego mózgu wpada niespodzianka w postaci zaskoczenia, że jednak chodzi o seks. Na nieuzbrojony umysł wywołuje to lawinę dopaminy objawiającą się uśmiechem słuchacza.

Dla przykładu krótki dowcip sprzed lat:

“Wchodzi baba do lekarza. A tam Dr.Alban”

Uśpieniem jest moment „wchodzi baba do lekarza”. Suchaczowi wydaje się, że nudniej już być nie może. Jest nudna zapewne “baba” oraz jeszcze nudniejszy lekarz. Na to okazuje się, że czeka na nią ociekający seksualnością wtedy król muzyki rozrywkowej i tańca “Dr.Alban”.


Humor, w którym elementem zaskoczenia jest czyjaś katastrofa, zwany jest też „czarnym humorem” i charakterystyczne jest to, że śmieją się z niego głównie mężczyźni. Już w szkole podstawowej z zaskakujących upadków rówieśników śmieją się bardziej chłopcy, niż dziewczynki. Są oczywiście opowiastki aspirujące do bycia dowcipami, gdzie moment zaskoczenia jest inny, niż nawiązujący do seksualności lub czyjegoś upadku, ale potocznie nazywane są „sucharami” i nikt się z nich nie śmieje.


Powyższe rozważania zmierzają do tego, że istotnym elementem wywołania u słuchacza utworu muzycznego takich, a nie innych odczuć jest sugestia mu wyobrażenia siebie w określonych okolicznościach:

Są oczywiście piosenki opowiadające o czymś innym, ale to nie one są hitami. Zawsze są tymi „niedostrzeżonymi” i „nierozumianymi przez szerszego odbiorcę”.

Dowodem powyższego są utwory w sposób kategoryczny nawiązujące do tematyki innej niż tutaj wspomniana. Na przykład piosenka o internecie:

Jej wykonawca zdobył popularność dzięki temu ze stal się przedmiotem drwin. Tj. w myśl Freudowskiej teorii przyczyn z jakich śmiejemy się z dowcipu słuchacz spodziewający się emocjonującej treści z jakiej zna muzykę spodziewał się jej. Tym bardziej że wykonawca budzi pewne wątpliwości jeżeli chodzi o jego orientację seksualną (o tym później). To jednak, że można śpiewać o czymś tak przyziemnym słuchacz utożsamia z upadkiem wykonawcy który jest dla niego zaskoczeniem w świetle oczekiwań. Śmieje się z tej kompromitacji tak samo jak śmiejemy się na widok filmików w których ktoś upada na twarz.

Przykład Gracjana Roztockiego jest przerysowany, ale są inne na przykład raperów którzy śpiewają nie o miłości czy ogólnie pojętej grze damsko-męskiej czy o osiąganiu wyżyn drabiny społecznej, ale o …. tym jaka jakąś kobieta jest piękna czy przeciwnościach losu i ich walki z nimi. Tak samo jak podczas randki nie wypada użalać się nad sobą, tak samo słuchacza nie interesują nasze problemy ale interesują go miłość i władza.

Zwróć uwagę na następującą prawidłowość. Jeżeli zapytałbyś dowolną osobę w dowolnym wieku o utwory które wywarły na nią największe wrażenie i jej zdaniem są „najlepszymi” to zawsze wskażą one te kompozycje, których słuchali będąc u szczytu swojego życiowego libido. To wtedy ich podatność na wydrukowanie w mózgu przyporządkowania przyjemności do określonej ścieżki dźwiękowej była największa bowiem wtedy też odczuwana przyjemność podczas „programowania” mózgu była największa. Wielokrotnie słyszy się od osób starszych, że „muzyka nie jest już taka jak kiedyś”, że branża przeżywa „kryzys”. Sale koncertowe jednak są pełne widowni, która przeżywa swoich idoli tak samo jak oni przed kilkudziesięciu laty przezywali swoich. Czy zauważyłeś że muzyki nigdy nie słuchają dzieci? A osoby w podeszłym wieku wprawdzie słuchają swoich ulubionych kawałków, ale coraz mniej? To się dzieje wraz z spadkiem ich libido oraz wraz ze spadkiem u mężczyzn ich agresji nakazującej im wynieść się ponad przeciętność.

Wizerunek artysty

Artystamusi przedstawiać sobą to, z czym słuchacz musi chcieć się identyfikować i o jakie cechy zabiega. Odsłuchując utwór, musi sobie wyobrażać siebie właśnie już poddanemu tej zmianie, jakiej pragnie. Znacznie lepiej, kiedy wykonawcami muzyki rozrywkowej są przystojni wykonawcy, bowiem w takim właśnie towarzystwie słuchacz chciałby się obracać. Tak chce siebie samego sobie wyobrażać. Chciałby być niepretensjonalny i powabny jak w wideoklipach dyskotekowych gwiazdorzy disco. 

Chciałby tańczyć, jak: „Kool and the Gang Fresh”

Chciałby być pewnym siebie jak „Paluch - Nowy Trueschool”:

Chciałby być zbuntowany i przy tym pewny siebie jak Ville Valo z zespołu „Him”. Czy pomyślałeś, czy ktoś w ogóle słuchałby tego zespołu, gdyby nie wizerunek sceniczny wokalisty?

A cały Glamrock? Czy ktoś słuchałby Guns and Roses, gdyby nie wizerunek zbuntowanego głównego gitarzysty?

Czy widziałeś, jak charakteryzują się zespoły metalowe? Dla przykładu Manowar czy Kiss? Ten wizerunek ma odzwierciedlać siłę. Słuchacze, odsłuchując tej muzyki, czują się dokładnie tak, jak wyobrażają sobie “klimat” wokół utworu. Zdobywają sukcesy i wynoszą się ponad innych.

Czy zastanawiałeś się kiedyś o przyczynie nadreprezentacji homoseksualistów w branży muzycznej? Niektórzy mówią, że to dlatego że oni są bardziej “wrażliwi”. Jakkolwiek by zdefiniować, co oznacza “wrażliwość”, to jeszcze więcej mają jej kobiety, a jakoś nie jest tak, że zdominowały rynek muzyczny ponad mężczyzn. Nadreprezentacja osób homoseksualnych ma swoje podłoże w świadomości słuchacza o “jakichś” zawiłościach związanych z seksualnością artysty Uwydatnia to słuchacza na wrażenie związane z jego własną seksualnością podczas odsłuchiwania muzyki nawiązującej do spraw damsko-męskich. Czasami słuchacz nie musi nawet wiedzieć, że artysta jest homoseksualistą. Wystarczy, że zachowuje się w sposób wskazujący na inną niż standardowa orientacja.

Czy widziałeś znanego rockmana homoseksualistę? Nie. Bo ci “muskają” żądzę stłamszenia przeciwnika i raczej „większa wrażliwość” się z nią nie kojarzy.

Wideoklip

Wideoklip dostarcza takich obrazów, z którymi chciałby się utożsamiać słuchacz.

Słuchacz chciałby mieć znajomych takich, jak w wideoklipie: „Paula Abdul - Rush, Rush”

Słuchacz ma dosyć sztywnego towarzystwa i tęskni do zbuntowanych zbirów jak w „Michael Jackson - Beat It”:

Siebie wyobraża jako gangstera. Nie dokładnie w takiej scenerii jak w teledysku Michaela Jacksona, ale w przez siebie wyimaginowanej. Jednak osadzanej w okolicznościach przypominających te, z jakimi kojarzy mu się utwór.

W niegdysiejszych czasach utwory bez wideoklipów i sterydów w postaci wizerunku scenicznego artysty popularyzowały się głównie jako utwory do odtańczenia, gdzie z kolei taniec eksponował seksualność zarówno kobiet, jak i mężczyzn. Dzisiaj również ma to znaczenie, choćby tutaj „Dr Alban - It´s My Life”:

Zresztą. Znakomite rezultaty jeżeli chodzi zarówno o wizerunek sceniczny jak o wideoklip osiągnięto w „Milli Vanilli - Girl You Know It's True”:

gdzie utwór faktycznie wykonują inni wykonawcy, niż występujący w klipie. Producent związany z branżą muzyki disco wiedział co robi.


Jak myślisz: w jakich okolicznościach wyobraża sobie siebie słuchacz podczas słuchania „Soulja Boy Tell'em - Turn My Swag On” po obejrzeniu teledysku:

Zobacz. W teledysku „Sia – Chandelier” nieprzypadkowo dziecko ucharakteryzowane jest na powabna nastolatkę:

Sukces „The Knife - Pass This On”:

zawdzięcza zaangażowanie DragQueen do głównej roli w teledysku. Podobnie „Florence + The Machine – Spectrum”:

przedstawieniu poruszających się w sposób charakterystyczny dla kobiet tancerzy baletowych oraz świetle padającym na miejsca płciowe wokalistki.

Nie bez znaczenia w teledysku wspomnianego już wcześniej „Smalltown Boy” jest wątek homoseksualny.

Celem powyższych zabiegów nie jest wywołanie pociągu u widza ,ale uruchomienie myśli pt „o co chodzi” w kontekście przedstawionej seksualności co sprowadza się do uaktywnienia tych samych obszarów mózgu co odpowiadających za pociąg seksualny jako taki. Paraliżują one freudowskie mechanizmy uśpienia na bodźce seksualne.


Tutaj zmysły nie są pobudzane pośrednio ale wprost: Kto nie wyobraża sobie siebie w grze zmysłów zilustrowanej w „Pet Shop Boys - Domino Dancing”

Czy piosenka Guns N' Roses - Don't Cry

byłaby tak popularna gdyby podczas jej odsłuchiwania słuchacz nie wyobrażał siebie tak samo zbuntowanego jak Slash w scenie powadzenia auta w kierunku przepaści?


Czy projekty Nick Littlemore z Empire od The Sun spotykałyby się z takim zainteresowaniem gdyby słuchacze nie identyfikowali się z ekscentrycznymi bohaterami wystąpień towarzyszącym nagraniom?

Szczytem dbałości o wizerunek sceniczny w wideoklipie jest Prince który oprócz dopieszczania do granic możliwości siebie odpowiednio stylizuje też widownie „Prince - Purple Rain”

Słuchacze chcieliby być nie tyle co on, co chociaż jak jego wyselekcjonowana wśród modeli widownia. Jeżeli ktoś się zastanawia dlaczego tak przeciętne kompozycje Princ-a zdobyły taką popularność to odpowiedź znajdzie właśnie w jego wizerunku scenicznym:

Dobry wokalista oraz dobry tekściarz w stanie są wypracować wizerunek artysty już samym utworem. Dla przykładu dwa utwory od których bije pewność siebie wokalistki muskająca męski instynkt dominacji.:

„Dua Lipa – Physical”:

„Culture Beat - Mr Vain”:

Czy maksymalnie przerysowany kobiecy głos polskiej piosenkarki Young Leosi.

Z dwoma pierwszymi utożsamiają się mężczyźni wyobrażając sobie siebie jako ludzi sukcesu. Z Young Leosią utożsamiają się kobiety wyobrażające siebie takimi delikatnymi z jaką delikatnością kojarzy się głos Young Leosi.

Dzwięki wyrażające emocje.

Artyści tłumacząc swoje udane kompozycje twierdzą, że prezentują muzyką wybrane emocje i nimi u słuchacza sterują. Słuchacz zainteresowany jest takimi sekwencjami emocji tak jak zainteresowany jest jako widz sekwencją scen w filmie.

Chodzi w tym o znaczenie takich współczynników muzycznych jak tempo: jeżeli jest szybsze, to odbierany utwór jako weselszy, a jak jest wolne, to jako smutny. Niskie dźwięki: nastrój poważny lub smutny, a wysokie – wesoły. Tonacja durowa lub molowa. Jedna zdecydowanie odbierana jest jako wesoła a druga jako smutna (zapewne wskutek skojarzenia z głosem ludzkim).

krotko: Gówno Prawda!

To znaczy są pewne konwenanse które warto zachowywać. Inaczej na przykład brzmi muzyka rockowa od muzyki tanecznej. Jak ktoś słucha konkretnego gatunku muzyki to nowy kawałek prędzej przyswoi jeżeli będzie odpowiadał temu samemu gatunkowi który podświadomie kojarzy mu się z pozytywnymi doznaniami. W tym sensie muzyka rockowa i metalowa zarezerwowana jest dla karmienia „żądzy śmierci”, a muzyka taneczna oraz pop do muskania żądz związanych z gra damsko-męska. Są od tej reguły wyjątki takie jak dwa video przedstawione powyżej oraz kolejne dwa przykłady gdzie wokal muzyki elektronicznej nawiązuje do kwestii ubogacania duchowego (żądzy dominacji):

„DJ SHOG - Another World”:

czy „Faithless - God Is a DJ”:

jak łatwo się domyśleć fanami takiej muzyki będą głównie mężczyźni ew. tzw „chłopczyce”

Powracając jednak do tej naiwnej teorii: jako dowód sterowania przez linię melodyczną emocjami kładziony jest fakt ubogacania filmów muzyką. Szczególnie przy wykorzystaniu powyżej wskazanych właściwości tempa, wysokości i tonacji.


To prawda, że te dźwięki wywołują takie emocje. Ale jeżeli nasz mózg ma być nastrojony na rozmyślanie o seksie/miłości czy dążeniu do sławy to nie jest istotnym czy dziać ma się to w nastroju smutnym czy wesołym, poważnym czy frywolnym. Jeżeli uważasz, że kompozytor opowiada nutami jakąkolwiek historie to odpowiedz sobie na pytanie:

czy znasz jakikolwiek utwór w którym artysta zadeklarował jaką historie chce opowiedzieć nutami? Więcej: czy Ty sam jesteś w stanie nutom taka historii przypisać? I najważniejsze; jeżeli uznasz, że może wprawdzie nie znasz takiej kompozycji gdzie autor zadeklarowałby to wprost w wywiadzie czy w jakimkolwiek materiale, jeżeli samemu takiej historii nie jesteś w stanie przypisać to po co historia ta przedstawiana jest zawsze w sposób powtarzalny w formie refrenów i zwrotek? Nie wystarczyłoby opowiedzieć ją raz? Zresztą, co to musiałaby być za historia mieszcząca się w zaledwie ośmiu wersach dźwięków?

Projekt skazany na porażkę

Największym osiągnięciem Madonny z punktu widzenia odbioru jej twórczości było wyrobienie opinii skandalistki obnoszącej się ze swoją seksualnością. Teraz z uwagi na wiek nie jest w stanie wymusić na słuchaczu poczucia „kąsania zakazanego owocu” jakim była w latach młodości.

Podobnie nie są w stanie pobudzać zmysłów wszelcy raperzy czy rockmeni w sposób systemowo nawiązujący w swoich tekstach do religii. Jeżeli słuchając „chrześcijańskiego rapu” czujesz pewien dysonans to nie jesteś sam. Suchanie muzyki chociaż samo w sobie może nie jest uzależniające to wywołuje ten sam stan jaki wywołuje dowolna używka. Tyle ze w stopniu mniejszym. Mało kto zdaje sobie z tego sprawę.

Czy kojarzysz zespoły facetów w średnim wieku lub podstarzałych wczuwających się w swoje role rockmanów podczas koncertów w lokalnym pubie?

W pewnym wieku zdrowy mężczyzna powinien wychowywać gromadkę dzieci. Jeżeli tego nie robi tylko pajacuje na scenie, to cokolwiek chciałby na niej udać dlaczego właśnie nie zajmuje się swoimi dziećmi to widownia widzi jedno: oszusta.
Poza tym nikt nie chce się utożsamiać z kimś niebędącym w szczycie swojego potencjału na rynku doboru naturalnego. Słuchacz, odsłuchując muzykę, musi sobie wyobrażać siebie w okolicznościach, z którymi kojarzy mu się twórca.
Nikt nie chce siebie kojarzyć z frustratem. Alice Cooper wprawdzie wydał „Poison” po 40-tce. Ale zobacz na teledysk. Odgrywa tam amanta, a nie – poczciwego dziadziunie to po pierwsze. Po drugie i najważniejsze: zobacz na fotografie „Alice Cooper” z tamtego okresu. Jeżeli chodzi o jego wizerunek to wcale nie zamierzał przejść na emeryturę.

Większość znanych kiedyś zespołów rockowych na starość komponują im wydawałoby się lepsze kompozycje niż za czasów swojej świetności, ale nikt ich nie słucha. Odsłuchując ich kawałków, słuchacz nie ma przed oczami przystojnego buntownika, z którym chciałby się utożsamiać i jak wyobraża sobie siebie odsłuchując utwór, ale pretensjonalnego staruszka. W najlepszym razie nie pretensjonalnego, ale co najmniej słabego. Słabego tak w ogólnym tego słowa znaczeniu. Zobacz na wizerunek Alice Coopera i zastanów się czy powiedziałbyś o nim „słaby”.


Często artyści popełniają błąd komponując najpierw utwór, a następnie dopiero dopisując do niego tekst, dogrywając do niego aranżację i teledysk. Michael Jackson (te myśl pamiętam z jego autobiografii „Moonwalk”) nie marzył o tworzeniu muzyki, ale o opowiadaniu historii. Michael Jackson najpierw miał w głowie gotową historię ze scenariuszem teledysku ,a dopiero potem dogrywał do tego melodię. Nawet nie znał zapisu nutowego. Niektórzy słuchacze twierdzą że nie oglądają teledysków. Być może oni nie, ale obejrzeli je „early adapterzy”, na których wzorują się ci słuchacze bo chcieliby być tak „fajni” jak oni i usiłują słuchać muzyki takiej jak oni. Niektórzy twierdza, że mało że nie widzieli teledysku, to jeszcze nie wiedzą nawet jak wygląda artysta. Niech przypomną sobie jednak KTO z ich znajomych tego słucha i czy w jakiś sposób im nie imponuje. Czy nie imponuje mu środowisko w którym osoby słuchającej tej muzyki się obracają. Jest powiedzenie, którego autora nie pamiętam: „nic nie powstrzyma myśli, której czas nastał”.

Czasami słucha się muzyki wyłącznie na podstawie odsłuchania utworu w radio. Ale czy wizerunek artysty przedstawiony w samym utworze może nie wystarczyć? To jaka pewność siebie (mężczyźni) czy delikatność (kobiety) czy seksualność (zniewieściali mężczyźni sugerujący pytania o seksualność) bije z głosu i treści tekstu może wystarczyć, ale jest to piekielnie trudne. Nie ma w każdym razie znaczenia tutaj kompozycja. Już większe znaczenie ma to jak spiker w radio przedstawia artystę czy sama nazwa zespołu niż kompozycja.

Znane są narzekania artystów na ograniczanie ich potencjału twórczego przez producentów muzycznych. Tymczasem to właśnie producent wie jak istotnym jest wizerunek artysty i tego nie pozwoli artyście zepsuć. Kwestia kompozycji ma znaczenie drugorzędne.

Wielu wykonawców utrzymuje wizerunek sceniczny taki sam jak dziesiątki innych kapel w okolicy. Zarzut ten dotyczy zwłaszcza współczesnych wykonawców rockowych czy metalowych. Ich wizerunek jest dokładnie taki sam jak zespołów z lat 80-tych i 90-tych Ci sami ludzie maja czelność dziwić się ze nikt ich nie słucha. To co było oznaką buntu lat temu 30 dzisiaj jest normą. To też dlatego niektóre piosenki przestają nam się podobać. Przestajemy się z jakiś powodów utożsamiać z nurtem i wtedy podczas odsłuchiwania odczuwamy towarzyszące utworowi pewne zgorszenie. Tym razem sugerujemy podświadomości o tym razem niesatysfakcjonującym uczuciu towarzyszącym utworowi. Mówimy wtedy ze utwór nam się „osłuchał”. Kiedyś znany raper „Tede” odkąd zagrał rolę policjanta w jednej z telewizyjnych telenowel słuch o nim zaginął.


Przypominasz sobie częsty widok faceta z gitarą zamykającego oczy i wczuwającego się w odgrywany utwór? To śmieszne. Śmiesznymi są również usiłowania wykonawców silenia się na wyczyny wokalne i pozowanie przy tym w sposób mający dawać wrażenie natchnionego. Słuchaczy nie interesują ani zdolności wokalne artysty (interesują ich tak samo jak interesują ich moje zdolności programowania), ani jego namiętność do muzyki. Interesuje ich miłość i władza. I to poczucie, i możliwość uzależnienia od satysfakcji z nim związanego powinien im dać artysta, który chce być uwielbiany.

Artyści często stają się fanatykami swojego fachu twierdząc, że „kochają” oni muzykę. Niżej podpisany jest programistą komputerowym i nigdy nie widział tak dumnych osób swojego fachu dążących swoje narzędzie pracy jakim jest komputer „miłością”. Prawda jest taka, że pozowanie na „artystów” przez wielu niedoceniających muzyków to desperacki akt skłonienia otoczenia do zwrócenia na siebie uwagę. Niech wbiją sobie raz do głowy że zacząć powinni od siebie i sprawienia, by inspirowali a dopiero potem charakterystycznym brzemieniem przypominali O SOBIE, a nie o kompozycji która nikogo nie interesuje.