Dlaczego podoba Ci się ta muzyka
Czy zastanawiałeś się kiedyś, dlaczego jeden otwór muzyczny przypadł Ci do gustu, a inny nie? Dlaczego zmieniasz
jedna po drugiej stacje radiowe, zatrzymując się na tej, na której odnalazłeś kawałek, który Ci się podoba.
Wreszcie: co stanowi, że jedna kompozycja jest hitem, a inna nim nie jest. Mimo że producent chciałby.
Paradoksalnie z punktu widzenia tego, co jest hitem, a co nie, marginalne znaczenie ma kształt kompozycji. Nie
użyłem tutaj określenia “jakość” kompozycji, bowiem w myśl niniejszym przedstawionej teorii jakkolwiek rozumiana
“jakość”, to pojęcie jeszcze bardziej względne, niż do tej pory się wydawało i zasadniczo bez znaczenia z punktu
widzenia skali odbioru.
Istotnymi z punktu widzenia kwalifikacji utworu jako hitu jest to, o czym słuchający może przy jego okazji
rozmyślać podczas pierwszych przesłuchań tego utworu. Najistotniejszym z punktu widzenia powodzenia utworu na
rynku muzycznym jest skuteczne wymuszenie kategorii sytuacji, w jakiej słuchacz umiejscawia siebie fantazjując
podczas odsłuchiwania melodii. Rolą samej kompozycji jest natomiast wyłącznie umożliwienie stanu relaksacji
poprzez ciągle powtarzające się brzmienia. Mają one znaczenie dokładnie takie, jak powtarzające się sekwencje
podczas wprowadzania w stan hipnozy podczas seansu hipnotycznego. Sama kompozycja musi spełniać wyłącznie
określone warunki właściwe rzemiosłu niż czemuś, co potocznie rozumiane jest jako „wizja artystyczna”. Kompozycja
może być urozmaicana charakterystycznymi dla niej elementami dźwiękowymi, ale ich celem, jak i samej kompozycji
jest wyłącznie przypominanie słuchaczowi odczuć przeżywanych podczas wcześniejszych odsłuchań i poddawanie mózgu
słuchacza wcześniejszej sugestii dotyczącej przyjemności odczuwanej podczas odsłuchiwania tegoż utworu.
Powyższa teza jest kontrowersyjna w świetle zapatrzenia w siebie samego wielu artystów, ale w istocie oznacza ona
wyłącznie zmianę nacisku z tego, co wydawało się istotnym wcześniej, czyli samej linii melodycznej utworu na
kwestie związane z otoczeniem kompozycji. Otoczenie związane z wizerunkiem artysty i okolicznościami publikacji
kompozycji są nie tyle istotniejszymi co jedynymi mającymi znaczenie. „Artystą” jest ten, który właściwie żyje i
którego inni chcą naśladować a nie ten co poukładał nuty i wybrzdąkał je na gitarze. To drugie służy wyłącznie
jako znak rozpoznawczy okoliczności, w których sytuujemy siebie w myślach i które to myślenie sprawia nam
przyjemność.
Przedstawię dowód powyższej tezy, uszczegóławiając poszczególne części składowe wywodu, jakimi są w pierwszej
kolejności znaczenie tempa i zwrotek, znaczenie tematyki w przypadku kiedy jest to utwór śpiewany, znaczenie
wizerunku artysty, wideoklipu. Skrytykuję panujące obecnie mniemanie dotyczące działania muzyki na mózg. Podam
przykłady artystów, którzy nie posiadają żadnych szans stania się popularnymi, wskazując to, w jaki sposób nie
spełniają oni tutaj opisanych przesłanek stworzenia hitu.
Niniejszy wywód bazuje na odkryciach dwóch w sumie badaczy. Pierwszy to Zygmunt Freud (Wystarczy lektura krótkiej
jego pracy „Wizerunek Własny”) w dziedzinie kierującymi nami instynktów. Freud wystarczająco udowodnił rozmyślanie
o których czynnościach powoduje w nas poczucie szczęścia. Drugi to skupiający się na marketingu Simon Sinek (Simon
Sinek “Zacznij od Dlaczego”), który w swoich pracach skupia się na dowodzeniu, że symbolika i nawiązanie do
jakiejś konkretnej idei ma pierwszorzędne znaczenie w toku podejmowania decyzji przez konsumenta.
Niniejszy artykuł nie ma być przepisem na hit, ale ma pomóc rozstrzygnąć, jakie elementy nie są istotne z punktu
widzenia produkcji contentu muzycznego, jakie elementy mogą mu zaszkodzić, a jakie pomóc.
Znaczenie zwrotek
Czy zastanawiałeś się kiedyś, dlaczego utwór muzyczny musi składać
się ze stałej długości taktów oraz dodatkowo być wyposażony w
zwrotki i refreny?
No dobra. Nie musi. Ale wszystkie znane w muzyce rozrywkowej hity taką
konstrukcję posiadają. Artyści podają, że istotą ich twórczości
jest dobór odpowiednich nut i tworzenie z nich sekwencji, dobór ich
w sposób, który sam w sobie powoduje, że utwór stanie się hitem.
Zastanawiałeś się jednak, dlaczego nigdy artyści nie manipulują tempem? Dlaczego
zawsze w takcie jeżeli są cztery to to są zawsze cztery nuty, a
nie na przykład przez część utworu 3, przez dalszą jego część
5, a na końcu 4 nuty w takcie? Dlaczego nikt nie wyrwie się z
konwenansu i nie zaproponuje utworu bez zwrotek i refrenów?
Tak. Istnieją utwory bez zwrotek i refrenów lub z mniej nimi
zarysowanymi i noszą nazwę muzyki „progresywnej”, ale stanowią
niszę i żaden z tego rodzaju utworów nie wyniósł się na miano
hitu.
Odpowiedzią na powyższą wątpliwość jest metoda znana z psychiatrii, służąca
do wprowadzenia pacjenta w stan hipnozy. Sposób ten polega na
powtarzaniu przy pacjencie monotonnych czynności, wprowadzając go w
stan relaksacji i transu. To w tym stanie i tylko w tym pacjent jest
wrażliwy na sugestie hipnoterapeuty. Tylko w tym stanie
podświadomość pacjenta jest połączona ze świadomością na tyle
elastycznie, że pozwala to na wymuszenie przez hipnoterapeutę
sugestii na podświadomości pacjenta i zasugerowanie jej stanu
innego niż wcześniejszy.
Więcej, jest to stan znany poza hipnozą. Czy nie spostrzegłeś, że
najlepsze pomysły wpadają Ci do głowy, kiedy leje się woda w
wannie lub pod prysznicem, czy podczas spaceru wykonując
powtarzające się kroki? (Fryderyk Nietzche: „Nie ufam żadnej
myśli, która nie powstała podczas spaceru na świeżym
powietrzu”). Te same funkcje są znane w religiach: czy to modlitwy
w chrześcijaństwie z różańcem na pierwszym miejscu, czy znane z
buddyzmu mantry. Ich celem jest wprowadzenie lepszej komunikacji
między podświadomością, a świadomością dokładnie tak samo,
jak czynią to hipnoterapeuci.
Jeżeli podczas odsłuchiwania utworu słuchaczowi towarzyszy pozytywny stan
emocjonalny, to znaczy jest szczęśliwy, to do podświadomości
dociera sugestia dotycząca przyporządkowania temu uczuciu
przyjemności sekwencji dźwięków (to jest przygotowanej przez
autora kompozycji). Mózg zostanie zaprogramowany na takie odczucie
po usłyszeniu takiej sekwencji. Nie jest przy tym ważne, jaka to
sekwencja. Istotne jest jedynie, żeby wyróżniała się ona na tle
pozostałych. Nieprzypadkowo większą niż wynikałoby to ze
statystyki popularność zdobywają utwory jako pierwsze wdrażające
specyficzne techniki wokalne czy efekty dźwiękowe:
wykrzyczany Black Box - Ride on Time:
czy śpiewany falsetem Bronski Beat - Smalltown Boy:
czy gwizdany Scorpions - Wind Of Change:
czy w całości dziwaczny Queen – Bohemian Rhapsody:
Użycie nietypowego dla danego rodzaju muzyki instrumentu (samplera) „Numb Linkin Park”:
z użyciem nietypowego instrumentu „George Michael - Careless Whisper”:
W dodatku zaśpiewane charakterystycznym głosem. Nie liczy się przy
tym jakość głosu, ale raczej to czy jest charakterystyczny.
Zobacz na charakterystyczny głos wokalisty Pet Shop Boys. Połączony z
pogłoskami o homoseksualizmie jednego z członków zespołu - o tym
dalej - stanowią idealny przepis na sukces grupy.
Akcenty takie nie powodują same w sobie kompozycji bardziej atrakcyjnej w
początkowym brzmieniu, ale lepiej pozwalają podczas późniejszych
przesłuchań rozpoznać przez podświadomość, że to ten utwór,
na który zaprogramowane jest w mózgu takie, a nie inne odczucie. Są
lepiej przez to przez mózg rozpoznawalne. Tylko taka funkcja tych
udziwnień wokalnych i instrumentalnych.
Programomanie mózgu nie działa natychmiastowo, ale często wymaga wielu odsłuchań
utworu. To tłumaczy, dlaczego żaden utwór muzyczny nie „wpada
nam w ucho” od razu, ale, że trzeba go przesłuchać wiele razy.
To, co motywuje nas do tego, żeby przesłuchiwać utwór nie tylko
jeden raz, ale wiele razy w początkowym czasie – o tym później.
O tym, dlaczego odsłuchując go, doznajemy takich, a nie innych
odczuć podczas pierwszych odsłuchań - również później. W
każdym razie w kompozycjach dlatego ustanowiono standard w postaci
powtarzających się refrenów i zwrotek, żeby zwyczajnie szybciej
wprowadzić mózg w opisane wyżej zaprogramowanie. Gdyby ich nie
było, to po prostu zaprogramowanie mózgu najpewniej wymagałoby
tyle razy więcej przesłuchań utworu, ile razy sekwencja zwrotka -
refren powtarza się w utworze. Muzyka progresywna ma więc rację
bytu, ale jest znacznie cięższa do przyswojenia wobec wydłużonego
czasu programomania mózgu na przyporządkowanie jej brzmienia do
automatycznego odczuwania przyjemności przez mózg. Pewnym „hackiem”
tutaj opisanej zasady jednocześnie ją potwierdzającym jest zwyczaj
solówek gitarowych w rocku. Zauważ, kiedy one „wpadają Ci w
ucho”. Nie od razu tak jak sam kawałek ale znacznie później.
Zapewne o tyle później ile razy sekwencja zwrotka-refren powtarza
się w kawałku. Stanowią po czasie takie dwupoziomowe „wkręcenie”
w nastrój przypisany przez słuchacza utworowi.
Nie wierzysz? Znakomitą analogią jest palenie papierosów. Ilekroć
zapytasz starego palacza dlaczego pali papierosy usłyszysz
absurdalnie brzmiące ale szczere do bólu „pale bo lubię”. Nie
jest szczególnym odkryciem powiedzieć, że wszyscy którzy
zaczynają swoją przygodę z papierosami decydują się na to żeby
zaakcentować swoja buntownicza naturę przed kimś. Te młode osoby
nigdy nie palą wtedy papierosów na osobności. Chcą zaakcentować
otoczeniu to jak nie boja się śmierci i jacy są na przekór
zaleceniom otoczenia. Jeżeli nie wierzysz, że tak jest, to może
przekonają Cie wspomnienia jednej z legend marketingu XX-go wieku
Calude’a Hopkinsa (Być może był to David Ogivy – muszę
sprawdzić), który projektował rządowe kampanie antynikotynowe.
Wraz z swoim zespołem spostrzegli, ze podkreślanie szkodliwości
papierosów zamiast zmniejszać ich konsumpcję zwiększa ją.
Identyczne podłoże psychologiczne ma inny nałóg: klęcie. Każdy, kto przeklina przypominając sobie początki swojej przygody z tym nałogiem zmuszony będzie przypomnieć sobie okres, kiedy wulgaryzmy stanowiły dla niego „zakazany owoc”. Kiedy to rodzice i otoczenie zabraniali ich wymawiać, a jednocześnie spostrzegli, że po pierwsze ich używanie powoduje przyjemne uczucie nawiązania do seksualności oraz – i to przede wszystkim – stanowiło trampolinę w towarzystwie jako osobę odważną, zbuntowaną. Tanim kosztem można było uzyskać poczucie bycia podziwianym. To przyjemne uczucie towarzyszące tamtym zachowaniom wymuszane było następnie przez kolejne lata podczas rozmów towarzyskich stając się ostatecznie nałogiem. Czy zauważyłeś, że po zażyciu alkoholu osoba, która klnie więcej przeklina, a ta która pali tytoń więcej wtedy pali? Alkohol sam w sobie nie powoduje zalewu mózgu dopaminą, ale potęguje ten zalew mający źródło w innych przyjemnościach. Dlatego tym przyjemniej jest nam wtedy zarówno kląć jak i palić papierosy.
Po długotrwałym okresie wymuszania na swoim mózgu dawek dopaminy wskutek błędnego wyobrażania sobie siebie lepszym niż jest się naprawdę sięgając w tym celu po papieros lub wulgaryzm mózg jak „pies Pawłowa” sam w sobie przyporządkowuje używkę w postaci papierosa lub przekleństwa jako źródło dawki dopaminy. „Wiara góry przenosi”.
W każdym razie palacze powiedzmy po 70-tce raczej nie palą celem
zaakcentowania swojego buntu. Inaczej: z tego powodu jedynie
zaczynali palenie a dzięki afirmacji w której podświadomość
przypomina im, że palenie oznacza przyjemność podświadomość ich
została tak wysterowana i tak już zostało. Identycznie jak z
muzyką kiedy mówimy że kawałek „wpadł w ucho” zapominając o
uczuciach które towarzyszyły nam przy pierwszych jego
odsłuchaniach.
Różnica pomiędzy poszczególnymi utworami muzycznymi ma jedynie na celu odróżnienie ich na tle innych. Utwory wyróżniające się w jakikolwiek sposób mają na tym tle większe szanse powodzenia. Wyróżnikiem jest bardzo często nietypowy glos wokalisty. Nie musi być ani ładny, ani brzydki. Ma być INNY. Cokolwiek by zaśpiewał piskliwym głosem wokalista AC/DC i tak zwróciłby uwagę na charyzmę sceniczną tego zespołu. Podobnie włoski piosenkarz Zucchero chrypkowatym głosem zwracający uwagę na swój niepretensjonalny wizerunek. Zespół Europe zwracał na siebie uwagę dziewczęcą, wręcz dziecięcą urodą wokalisty. Popularny kiedyś w Polsce DonVasyl z jednej strony pociągał do siebie pierwiastkiem ryzyka wpisanym w cygański tryb życia, a z drugiej strony szokował samym faktem sprawiania wrażenia cygana utrzymującego się z uprawiania muzyki. Wbrew powszechnemu mniemaniu, że wszyscy Cyganie utrzymują się wyłącznie z kradzieży.
Tematyka utworu śpiewanego
A teraz odpowiedz, ale całkiem szczerze na pytanie: czy kojarzysz
jakikolwiek utwór, który nie jest ani o miłości, ani o władzy?
Kiedy w hicie pojawia się wokal, to zawsze jest on albo o:
albo o
To pierwsze to przede wszystkim muzyka taneczna oraz pop, drugi rodzaj
to muzyka rockowa czy metal - słuchane głównie przez mężczyzn.
Zygmunt Freud podczas swoich badań nad przyczynami histerii odkrył, że
mają one swoje źródło w niewłaściwym tłumieniu dwóch
podstawowych instynktów, które wysortował jako istotne z punktu
widzenia psychiki. Człowiek posiada znacznie więcej instynktów,
jak ten, który powoduje łaknienie, ale tymi szczególnie silnie
osadzonymi w naszej psychice mającymi znaczenie z punktu widzenia
podejmowanych w życiu wyborów są:
instynkt
namiętności nazwany fachowo “kompleksem Edypa”. To instynkt we
wczesnych latach dzieciństwa objawiający się jako miłość
dziecka do rodziców, a później w wieku nastoletnim przeobrażający
się w namiętność i miłość do płci przeciwnej. To on
odpowiada za wszelkie akty seksualne. To ten instynkt karmimy,
wyobrażając sobie w myślach akt seksualny lub akt udanego
związku,
“żądza
śmierci”. To w istocie dążenie do zdobycia władzy i
zdominowana przeciwników. Instynkt szczególnie obecny wśród
mężczyzn, którzy to naturalnie pragną najwyższej hierarchii w
stadzie w celu zdobycia najatrakcyjniejszych partnerek.
O znaczeniu dwóch powyższych świadczy choćby kolejne odkrycie
Freuda, a mianowicie odgadnięcie przyczyn, dlaczego śmiejemy się z
jednych dowcipów, a z innych nie. Freud twierdzi, że śmiejemy się
tylko z tych, które nas zaskakują, a tym, co nas zaskakuje, musi
być coś miłego, przy czym nieznane są faktycznie „śmieszne”
dowcipy, które zaskakują czymś innym, niż skojarzenie seksualne
(kompleks Edypa) lub czyjąś klęską (żądza śmierci).
Freud podzielił dowcip na poszczególne jego elementy składowe. Po
wprowadzeniu następuje moment uśpienia, kiedy to słuchacz
otrzymuje informacje uspokajające jego świadomość, że dalsza
część nie będzie nawiązywała ani do seksu ani przemocy. Wtedy w
mózgu słuchacza usypiają wszystkie mechanizmy obronne
powstrzymujące go na co dzień, żeby cały czas nie myślał na
przykład o seksie, ani o złorzeczeniu innym. I wtedy na stan tak
uśpionego mózgu wpada niespodzianka w postaci zaskoczenia, że
jednak chodzi o seks. Na nieuzbrojony umysł wywołuje to lawinę
dopaminy objawiającą się uśmiechem słuchacza.
Dla przykładu krótki dowcip sprzed lat:
“Wchodzi baba do lekarza. A tam Dr.Alban”
Uśpieniem jest moment „wchodzi baba do lekarza”. Suchaczowi wydaje się, że
nudniej już być nie może. Jest nudna zapewne “baba” oraz
jeszcze nudniejszy lekarz. Na to okazuje się, że czeka na nią
ociekający seksualnością wtedy król muzyki rozrywkowej i tańca
“Dr.Alban”.
Humor, w którym elementem zaskoczenia jest czyjaś katastrofa, zwany jest
też „czarnym humorem” i charakterystyczne jest to, że śmieją
się z niego głównie mężczyźni. Już w szkole podstawowej z
zaskakujących upadków rówieśników śmieją się bardziej
chłopcy, niż dziewczynki. Są oczywiście opowiastki aspirujące do
bycia dowcipami, gdzie moment zaskoczenia jest inny, niż nawiązujący
do seksualności lub czyjegoś upadku, ale potocznie nazywane są
„sucharami” i nikt się z nich nie śmieje.
Powyższe rozważania zmierzają do tego, że istotnym elementem wywołania u
słuchacza utworu muzycznego takich, a nie innych odczuć jest
sugestia mu wyobrażenia siebie w określonych okolicznościach:
w
przypadku muzyki tanecznej czy pop wyobrażenie siebie w sytuacji
miłosnego uniesienia. Ew. siebie jako atrakcyjnego z punktu
widzenia seksualności.
w
przypadku muzyki rockowej czy metalu – poprzez wyobrażenie siebie
tłamszącego przeciwników i wynoszącego się ponad otoczenie. I
również charakterystycznym jest, że tego rodzaju muzyki słuchają
głównie mężczyźni.
Są oczywiście piosenki opowiadające o czymś innym, ale to nie one są
hitami. Zawsze są tymi „niedostrzeżonymi” i „nierozumianymi
przez szerszego odbiorcę”.
Dowodem powyższego są utwory w sposób kategoryczny nawiązujące do
tematyki innej niż tutaj wspomniana. Na przykład piosenka o
internecie:
Jej wykonawca zdobył popularność dzięki temu ze stal się przedmiotem
drwin. Tj. w myśl Freudowskiej teorii przyczyn z jakich śmiejemy
się z dowcipu słuchacz spodziewający się emocjonującej treści z
jakiej zna muzykę spodziewał się jej. Tym bardziej że wykonawca
budzi pewne wątpliwości jeżeli chodzi o jego orientację seksualną
(o tym później). To jednak, że można śpiewać o czymś tak
przyziemnym słuchacz utożsamia z upadkiem wykonawcy który jest dla
niego zaskoczeniem w świetle oczekiwań. Śmieje się z tej
kompromitacji tak samo jak śmiejemy się na widok filmików w
których ktoś upada na twarz.
Przykład Gracjana Roztockiego jest przerysowany, ale są inne na przykład
raperów którzy śpiewają nie o miłości czy ogólnie pojętej
grze damsko-męskiej czy o osiąganiu wyżyn drabiny społecznej, ale
o …. tym jaka jakąś kobieta jest piękna czy przeciwnościach
losu i ich walki z nimi. Tak samo jak podczas randki nie wypada
użalać się nad sobą, tak samo słuchacza nie interesują nasze
problemy ale interesują go miłość i władza.
Zwróć uwagę na następującą prawidłowość. Jeżeli zapytałbyś
dowolną osobę w dowolnym wieku o utwory które wywarły na nią
największe wrażenie i jej zdaniem są „najlepszymi” to zawsze
wskażą one te kompozycje, których słuchali będąc u szczytu
swojego życiowego libido. To wtedy ich podatność na wydrukowanie w
mózgu przyporządkowania przyjemności do określonej ścieżki
dźwiękowej była największa bowiem wtedy też odczuwana
przyjemność podczas „programowania” mózgu była największa.
Wielokrotnie słyszy się od osób starszych, że „muzyka nie jest
już taka jak kiedyś”, że branża przeżywa „kryzys”. Sale
koncertowe jednak są pełne widowni, która przeżywa swoich idoli
tak samo jak oni przed kilkudziesięciu laty przezywali swoich. Czy
zauważyłeś że muzyki nigdy nie słuchają dzieci? A osoby w
podeszłym wieku wprawdzie słuchają swoich ulubionych kawałków,
ale coraz mniej? To się dzieje wraz z spadkiem ich libido oraz wraz
ze spadkiem u mężczyzn ich agresji nakazującej im wynieść się
ponad przeciętność.
Wizerunek artysty
Artystamusi przedstawiać sobą to, z czym słuchacz musi chcieć się
identyfikować i o jakie cechy zabiega. Odsłuchując utwór, musi
sobie wyobrażać siebie właśnie już poddanemu tej zmianie, jakiej
pragnie. Znacznie lepiej, kiedy wykonawcami muzyki rozrywkowej są
przystojni wykonawcy, bowiem w takim właśnie towarzystwie słuchacz
chciałby się obracać. Tak chce siebie samego sobie wyobrażać.
Chciałby być niepretensjonalny i powabny jak w wideoklipach
dyskotekowych gwiazdorzy disco.
Chciałby tańczyć, jak: „Kool and the Gang Fresh”
Chciałby być pewnym siebie jak „Paluch - Nowy Trueschool”:
Chciałby być zbuntowany i przy tym pewny siebie jak Ville Valo z zespołu
„Him”. Czy pomyślałeś, czy ktoś w ogóle słuchałby tego
zespołu, gdyby nie wizerunek sceniczny wokalisty?
A cały Glamrock? Czy ktoś słuchałby Guns and Roses, gdyby nie
wizerunek zbuntowanego głównego gitarzysty?
Czy widziałeś, jak charakteryzują się zespoły metalowe? Dla
przykładu Manowar czy Kiss? Ten wizerunek ma odzwierciedlać siłę.
Słuchacze, odsłuchując tej muzyki, czują się dokładnie tak, jak
wyobrażają sobie “klimat” wokół utworu. Zdobywają sukcesy i
wynoszą się ponad innych.
Czy zastanawiałeś się kiedyś o przyczynie nadreprezentacji
homoseksualistów w branży muzycznej? Niektórzy mówią, że to
dlatego że oni są bardziej “wrażliwi”. Jakkolwiek by
zdefiniować, co oznacza “wrażliwość”, to jeszcze więcej mają
jej kobiety, a jakoś nie jest tak, że zdominowały rynek muzyczny
ponad mężczyzn. Nadreprezentacja osób homoseksualnych ma swoje
podłoże w świadomości słuchacza o “jakichś” zawiłościach
związanych z seksualnością artysty Uwydatnia to słuchacza na
wrażenie związane z jego własną seksualnością podczas
odsłuchiwania muzyki nawiązującej do spraw damsko-męskich.
Czasami słuchacz nie musi nawet wiedzieć, że artysta jest
homoseksualistą. Wystarczy, że zachowuje się w sposób wskazujący
na inną niż standardowa orientacja.
Czy widziałeś znanego rockmana homoseksualistę? Nie. Bo ci “muskają”
żądzę stłamszenia przeciwnika i raczej „większa wrażliwość”
się z nią nie kojarzy.
Wideoklip
Wideoklip dostarcza takich obrazów, z którymi chciałby się utożsamiać słuchacz.
Słuchacz chciałby mieć znajomych takich, jak w wideoklipie: „Paula Abdul - Rush, Rush”
Słuchacz ma dosyć sztywnego towarzystwa i tęskni do zbuntowanych zbirów jak w „Michael Jackson - Beat It”:
Siebie wyobraża jako gangstera. Nie dokładnie w takiej scenerii jak w
teledysku Michaela Jacksona, ale w przez siebie wyimaginowanej.
Jednak osadzanej w okolicznościach przypominających te, z jakimi
kojarzy mu się utwór.
W niegdysiejszych czasach utwory bez wideoklipów i sterydów w postaci
wizerunku scenicznego artysty popularyzowały się głównie jako
utwory do odtańczenia, gdzie z kolei taniec eksponował seksualność
zarówno kobiet, jak i mężczyzn. Dzisiaj również ma to znaczenie,
choćby tutaj „Dr Alban - It´s My Life”:
Zresztą. Znakomite rezultaty jeżeli chodzi zarówno o wizerunek sceniczny jak o wideoklip osiągnięto w „Milli
Vanilli - Girl You Know It's True”:
gdzie utwór faktycznie wykonują inni wykonawcy, niż występujący w klipie. Producent związany z branżą muzyki
disco wiedział co robi.
Jak myślisz: w jakich okolicznościach wyobraża sobie siebie słuchacz podczas słuchania „Soulja Boy Tell'em - Turn
My Swag On” po obejrzeniu teledysku:
Zobacz. W teledysku „Sia – Chandelier” nieprzypadkowo dziecko ucharakteryzowane jest na powabna nastolatkę:
Sukces „The Knife - Pass This On”:
zawdzięcza zaangażowanie DragQueen do głównej roli w teledysku. Podobnie „Florence + The Machine – Spectrum”:
przedstawieniu poruszających się w sposób charakterystyczny dla kobiet tancerzy baletowych oraz świetle padającym
na miejsca płciowe wokalistki.
Nie bez znaczenia w teledysku wspomnianego już wcześniej „Smalltown Boy” jest wątek homoseksualny.
Celem powyższych zabiegów nie jest wywołanie pociągu u widza ,ale
uruchomienie myśli pt „o co chodzi” w kontekście przedstawionej
seksualności co sprowadza się do uaktywnienia tych samych obszarów
mózgu co odpowiadających za pociąg seksualny jako taki. Paraliżują
one freudowskie mechanizmy uśpienia na bodźce seksualne.
Tutaj zmysły nie są pobudzane pośrednio ale wprost: Kto nie wyobraża sobie siebie w grze zmysłów zilustrowanej w
„Pet Shop Boys - Domino Dancing”
Czy piosenka Guns N' Roses - Don't Cry
byłaby tak popularna gdyby podczas jej odsłuchiwania słuchacz nie wyobrażał siebie tak samo zbuntowanego jak
Slash w scenie powadzenia auta w kierunku przepaści?
Czy projekty Nick Littlemore z Empire od The Sun spotykałyby się z takim zainteresowaniem gdyby słuchacze nie
identyfikowali się z ekscentrycznymi bohaterami wystąpień towarzyszącym nagraniom?
Szczytem dbałości o wizerunek sceniczny w wideoklipie jest Prince który oprócz dopieszczania do granic możliwości
siebie odpowiednio stylizuje też widownie „Prince - Purple Rain”
Słuchacze chcieliby być nie tyle co on, co chociaż jak jego wyselekcjonowana wśród modeli widownia. Jeżeli ktoś
się zastanawia dlaczego tak przeciętne kompozycje Princ-a zdobyły taką popularność to odpowiedź znajdzie właśnie w
jego wizerunku scenicznym:
Dobry wokalista oraz dobry tekściarz w stanie są wypracować wizerunek artysty już samym utworem. Dla przykładu
dwa utwory od których bije pewność siebie wokalistki muskająca męski instynkt dominacji.:
„Dua Lipa – Physical”:
„Culture Beat - Mr Vain”:
Czy maksymalnie przerysowany kobiecy głos polskiej piosenkarki Young Leosi.
Z dwoma pierwszymi utożsamiają się mężczyźni wyobrażając sobie
siebie jako ludzi sukcesu. Z Young Leosią utożsamiają się kobiety
wyobrażające siebie takimi delikatnymi z jaką delikatnością
kojarzy się głos Young Leosi.
Dzwięki wyrażające emocje.
Artyści tłumacząc swoje udane kompozycje twierdzą, że prezentują muzyką
wybrane emocje i nimi u słuchacza sterują. Słuchacz zainteresowany
jest takimi sekwencjami emocji tak jak zainteresowany jest jako widz
sekwencją scen w filmie.
Chodzi w tym o znaczenie takich współczynników muzycznych jak tempo:
jeżeli jest szybsze, to odbierany utwór jako weselszy, a jak jest
wolne, to jako smutny. Niskie dźwięki: nastrój poważny lub
smutny, a wysokie – wesoły. Tonacja durowa lub molowa. Jedna
zdecydowanie odbierana jest jako wesoła a druga jako smutna (zapewne
wskutek skojarzenia z głosem ludzkim).
krotko: Gówno Prawda!
To znaczy są pewne konwenanse które warto zachowywać. Inaczej na
przykład brzmi muzyka rockowa od muzyki tanecznej. Jak ktoś słucha
konkretnego gatunku muzyki to nowy kawałek prędzej przyswoi jeżeli
będzie odpowiadał temu samemu gatunkowi który podświadomie
kojarzy mu się z pozytywnymi doznaniami. W tym sensie muzyka rockowa
i metalowa zarezerwowana jest dla karmienia „żądzy śmierci”, a
muzyka taneczna oraz pop do muskania żądz związanych z gra
damsko-męska. Są od tej reguły wyjątki takie jak dwa video
przedstawione powyżej oraz kolejne dwa przykłady gdzie wokal muzyki
elektronicznej nawiązuje do kwestii ubogacania duchowego (żądzy
dominacji):
„DJ SHOG - Another World”:
czy „Faithless - God Is a DJ”:
jak łatwo się domyśleć fanami takiej muzyki będą głównie mężczyźni ew. tzw „chłopczyce”
Powracając jednak do tej naiwnej teorii: jako dowód sterowania przez linię
melodyczną emocjami kładziony jest fakt ubogacania filmów muzyką.
Szczególnie przy wykorzystaniu powyżej wskazanych właściwości
tempa, wysokości i tonacji.
To prawda, że te dźwięki wywołują takie emocje. Ale jeżeli nasz
mózg ma być nastrojony na rozmyślanie o seksie/miłości czy
dążeniu do sławy to nie jest istotnym czy dziać ma się to w
nastroju smutnym czy wesołym, poważnym czy frywolnym. Jeżeli
uważasz, że kompozytor opowiada nutami jakąkolwiek historie to
odpowiedz sobie na pytanie:
czy znasz jakikolwiek utwór w którym artysta zadeklarował jaką
historie chce opowiedzieć nutami? Więcej: czy Ty sam jesteś w
stanie nutom taka historii przypisać? I najważniejsze; jeżeli
uznasz, że może wprawdzie nie znasz takiej kompozycji gdzie autor
zadeklarowałby to wprost w wywiadzie czy w jakimkolwiek materiale,
jeżeli samemu takiej historii nie jesteś w stanie przypisać to po
co historia ta przedstawiana jest zawsze w sposób powtarzalny w
formie refrenów i zwrotek? Nie wystarczyłoby opowiedzieć ją raz?
Zresztą, co to musiałaby być za historia mieszcząca się w
zaledwie ośmiu wersach dźwięków?
Projekt skazany na porażkę
Największym osiągnięciem Madonny z punktu widzenia odbioru jej twórczości
było wyrobienie opinii skandalistki obnoszącej się ze swoją
seksualnością. Teraz z uwagi na wiek nie jest w stanie wymusić na
słuchaczu poczucia „kąsania zakazanego owocu” jakim była w
latach młodości.
Podobnie nie są w stanie pobudzać zmysłów wszelcy raperzy czy rockmeni w
sposób systemowo nawiązujący w swoich tekstach do religii. Jeżeli
słuchając „chrześcijańskiego rapu” czujesz pewien dysonans to
nie jesteś sam. Suchanie muzyki chociaż samo w sobie może nie jest
uzależniające to wywołuje ten sam stan jaki wywołuje dowolna
używka. Tyle ze w stopniu mniejszym. Mało kto zdaje sobie z tego
sprawę.
Czy kojarzysz zespoły facetów w średnim wieku lub podstarzałych
wczuwających się w swoje role rockmanów podczas koncertów w
lokalnym pubie?
W pewnym wieku zdrowy mężczyzna powinien wychowywać gromadkę dzieci. Jeżeli tego nie robi tylko pajacuje na scenie, to cokolwiek chciałby na niej udać dlaczego właśnie nie zajmuje się swoimi dziećmi to widownia widzi jedno: oszusta.
Poza tym nikt nie chce się utożsamiać z kimś niebędącym w szczycie swojego potencjału na rynku doboru naturalnego. Słuchacz, odsłuchując muzykę, musi sobie wyobrażać siebie w okolicznościach, z którymi kojarzy mu się twórca.
Nikt nie chce siebie kojarzyć z frustratem. Alice Cooper wprawdzie wydał „Poison” po 40-tce. Ale zobacz na teledysk. Odgrywa tam amanta, a nie – poczciwego dziadziunie to po pierwsze. Po drugie i najważniejsze: zobacz na fotografie „Alice Cooper” z tamtego okresu. Jeżeli chodzi o jego wizerunek to wcale nie zamierzał przejść na emeryturę.
Większość znanych kiedyś zespołów rockowych na starość komponują im
wydawałoby się lepsze kompozycje niż za czasów swojej świetności,
ale nikt ich nie słucha. Odsłuchując ich kawałków, słuchacz nie
ma przed oczami przystojnego buntownika, z którym chciałby się
utożsamiać i jak wyobraża sobie siebie odsłuchując utwór, ale
pretensjonalnego staruszka. W najlepszym razie nie pretensjonalnego,
ale co najmniej słabego. Słabego tak w ogólnym tego słowa
znaczeniu. Zobacz na wizerunek Alice Coopera i zastanów się czy
powiedziałbyś o nim „słaby”.
Często artyści popełniają błąd komponując najpierw utwór, a następnie
dopiero dopisując do niego tekst, dogrywając do niego aranżację i
teledysk. Michael Jackson (te myśl pamiętam z jego autobiografii
„Moonwalk”) nie marzył o tworzeniu muzyki, ale o opowiadaniu
historii. Michael Jackson najpierw miał w głowie gotową historię
ze scenariuszem teledysku ,a dopiero potem dogrywał do tego melodię.
Nawet nie znał zapisu nutowego. Niektórzy słuchacze twierdzą że
nie oglądają teledysków. Być może oni nie, ale obejrzeli je
„early adapterzy”, na których wzorują się ci słuchacze bo
chcieliby być tak „fajni” jak oni i usiłują słuchać muzyki
takiej jak oni. Niektórzy twierdza, że mało że nie widzieli
teledysku, to jeszcze nie wiedzą nawet jak wygląda artysta. Niech
przypomną sobie jednak KTO z ich znajomych tego słucha i czy w
jakiś sposób im nie imponuje. Czy nie imponuje mu środowisko w
którym osoby słuchającej tej muzyki się obracają. Jest
powiedzenie, którego autora nie pamiętam: „nic nie powstrzyma
myśli, której czas nastał”.
Czasami słucha się muzyki wyłącznie na podstawie odsłuchania utworu w
radio. Ale czy wizerunek artysty przedstawiony w samym utworze może
nie wystarczyć? To jaka pewność siebie (mężczyźni) czy
delikatność (kobiety) czy seksualność (zniewieściali mężczyźni
sugerujący pytania o seksualność) bije z głosu i treści tekstu
może wystarczyć, ale jest to piekielnie trudne. Nie ma w każdym
razie znaczenia tutaj kompozycja. Już większe znaczenie ma to jak
spiker w radio przedstawia artystę czy sama nazwa zespołu niż
kompozycja.
Znane są narzekania artystów na ograniczanie ich potencjału twórczego
przez producentów muzycznych. Tymczasem to właśnie producent wie
jak istotnym jest wizerunek artysty i tego nie pozwoli artyście
zepsuć. Kwestia kompozycji ma znaczenie drugorzędne.
Wielu wykonawców utrzymuje wizerunek sceniczny taki sam jak dziesiątki
innych kapel w okolicy. Zarzut ten dotyczy zwłaszcza współczesnych
wykonawców rockowych czy metalowych. Ich wizerunek jest dokładnie
taki sam jak zespołów z lat 80-tych i 90-tych Ci sami ludzie maja
czelność dziwić się ze nikt ich nie słucha. To co było oznaką
buntu lat temu 30 dzisiaj jest normą. To też dlatego niektóre
piosenki przestają nam się podobać. Przestajemy się z jakiś
powodów utożsamiać z nurtem i wtedy podczas odsłuchiwania
odczuwamy towarzyszące utworowi pewne zgorszenie. Tym razem
sugerujemy podświadomości o tym razem niesatysfakcjonującym
uczuciu towarzyszącym utworowi. Mówimy wtedy ze utwór nam się
„osłuchał”. Kiedyś znany raper „Tede” odkąd zagrał rolę
policjanta w jednej z telewizyjnych telenowel słuch o nim zaginął.
Przypominasz
sobie częsty widok faceta z gitarą zamykającego oczy i
wczuwającego się w odgrywany utwór? To śmieszne. Śmiesznymi są
również usiłowania wykonawców silenia się na wyczyny wokalne i
pozowanie przy tym w sposób mający dawać wrażenie natchnionego.
Słuchaczy nie interesują ani zdolności wokalne artysty (interesują
ich tak samo jak interesują ich moje zdolności programowania), ani
jego namiętność do muzyki. Interesuje ich miłość i władza. I
to poczucie, i możliwość uzależnienia od satysfakcji z nim
związanego powinien im dać artysta, który chce być uwielbiany.
Artyści często stają się fanatykami swojego fachu twierdząc, że
„kochają” oni muzykę. Niżej podpisany jest programistą
komputerowym i nigdy nie widział tak dumnych osób swojego fachu
dążących swoje narzędzie pracy jakim jest komputer „miłością”.
Prawda jest taka, że pozowanie na „artystów” przez wielu
niedoceniających muzyków to desperacki akt skłonienia otoczenia do
zwrócenia na siebie uwagę. Niech wbiją sobie raz do głowy że
zacząć powinni od siebie i sprawienia, by inspirowali a dopiero
potem charakterystycznym brzemieniem przypominali O SOBIE, a nie o
kompozycji która nikogo nie interesuje.