Przedstawiam parę esejów mojego autorstwa. Zbiór nie ma charakteru bloga, bo nie mam już nic więcej do powiedzenia ponadto co w nich I nie będę już nic tutaj umieszczał. Nie wiem też jak na zawartej w nich potężnej wiedzy zarobić, bo umniejsza ona nieco wielu czytających.

Zamieszczam je żeby zainteresować nimi znajomych. Również, żeby zainteresować nimi klientów oraz współpracowników realizowanych przedsięwzięć kryptowalutowych celem przekonania ich jak potężnym narzędziem analitycznym dysponuje inicjator tych przedsięwzięć.

Adam Gramowski

Sport i kibicowanie

Czy zastanawiałeś się kiedyś, dlaczego niektórzy oglądają transmisje wydarzeń sportowych? Można by odpowiedzieć “bo lubią”, ale to nie jest wyczerpująca odpowiedź, bowiem ciekawym jest właśnie, dlaczego to lubią.

Dlaczego dla przykładu nikt nie ogląda transmisji monitoringu miejskiego ruchliwych ulic, a relacje wydarzeń sportowych tak.

Można by odpowiedzieć bo tam (tj. podczas relacjonowanych wydarzeń sportowych) „coś się dzieje”.

W obrazie kamer monitoringu miejskiego też coś cały czas się dzieje. Jeżdżą samochody, chodzą ludzie. Można by powiedzieć, że to można widzieć na co dzień, a wydarzenia sportowe nie. Jednak jest wiele takich zdarzeń, których nie widujemy na co dzień, a których transmisji się nie domagamy. Na przykład dajmy na to praca osób wykonujących nietypowe zawody. Nikt nie ogląda transmisji z wykonywania ich pracy.


Celem odpowiedzenia na powyższe należy uświadomić sobie, że ilekroć przychodzi nam do przyglądania się przebiegowi wydarzenia sportowego, tyle razy staramy się kibicować któremuś z uczestników. To znaczy, utożsamiamy się z którymś z zawodników czy drużyną, identyfikując ich sukces jako swój własny.

Wybieramy takiego uczestnika, który najbardziej odpowiada wyobrażeniu nas samych lub wyobrażenia nas samych takimi, jakimi chcielibyśmy być. To ostatnie ułatwia nam fakt, że uczestnik ten osiągnął już w wybranej dziedzinie pewne sukcesy.

Przyglądając się zawodom międzynarodowym najłatwiej w ten sposób identyfikować się ze swoją krajową drużyną. W lidze krajowej z drużyną swojego miasta, a tam, gdzie nie ma i tych, i tych, identyfikować się po prostu z naszym zdaniem najlepszym zespołem, czy zawodnikiem.

Najzabawniejszym obrazem tego, że właśnie tak wygląda ciąg myślowy kibica, są każdorazowe okrzyki euforii wskutek odniesionego zwycięstwa “wspieranej” przez niego drużyny, kiedy to krzyczy on, że wygraliśmy “MY”. Tak jakby on miał w tym udział.


Osiąganie sukcesów w życiu osobistym i zawodowym powoduje dopływ szczęścia. Wyobrażenie sobie siebie osiągającego sukces w wybranej dziedzinie również jest przyjemne. Tym bardziej, jeżeli scenariusz jest tak namacalny dla mózgu. Leci przecież w telewizji, czy nawet na żywo na stadionie. Tyle, że to z naszym własnym życiem nie ma nic wspólnego.

Powiedzieć, że wymuszanie takiego nieuzasadnionego dopływu dopaminy do mózgu nie jest czymś złym, to to samo, co powiedzieć, że nie jest niczym złym zalewanie mózgu dopaminą podczas upojenia narkotykowego. I tutaj, i tutaj niezwiązany z naszymi faktycznymi przeżyciami napływ dopaminy rekompensowany jest przez ośrodek nią zarządzający mniejszą jej ilością podczas okresów poza pobudzeniem narkotykowym. Jest to zdecydowanie inna skala, w przypadku narkotyków prowadząca nawet do depresji, ale mechanizm ten sam.


Kibicami są najczęściej mężczyźni. Czyli ci, u których instynkt parcia się wzwyż drabiny społecznej i dominacji nad pozostałymi samcami jest wrodzony. Związane z lokalnymi klubami sportowymi środowiska kibicowskie to jednocześnie najczęściej tzw. “narodowcy”. Osoby, które nie tyle, co różnicują cechy poszczególnych narodów czy ras, ale osoby, które identyfikują się z własnym narodem w sposób sugerujący, jakoby był lepszy od innych. I oni sami jako oczywiście ważny element tego ogółu narodu. To sposób karmienia własnego Ego na skróty. Taki sam jak dopisywanie siebie do autorów wygranej którejś z drużyn piłkarskich.

Kathrine Switzer Marathon 1967
Pierwsza kobieta biegnaca w najsławniejszym na Świecie maratonie bostonskim z usiłujacym do tego nie dopuscić organizatorem.

Sporty kobiet czy sporty osób niepełnosprawnych nie cieszą się w żadnym stopniu popularnością. Z kobietami czy osobami niepełnosprawnymi mężczyznom ciężej się po prostu jest zidentyfikować jako osobami, którymi chcieliby być.

I popularność takich ”sportów”, jak tenis czy siatkówka kobiet nie są zaprzeczeniem tej teorii. Cieszą się one popularnością jedynie tym większą, im krótsze spódniczki mają zawodniczki. Widownia – podświadomie – dokonuje oceny umiejętności zawodniczek w taki sposób, w jaki dokonuje się oceny umiejętności tańca na rurze w klubie go-go. Nie ma to znaczenia. Natomiast wszędzie tam, gdzie “sport”, w którym uczestniczą kobiety, w istocie nie polega na wdzięczeniu się ich, tam pełni on taką samą rolę, jaką rolę pełniła kiedyś “kobieta z brodą” w cyrku. Nie było to zbyt estetyczne widowisko, tak tak samo dziś mało kto ogląda rywalizację kobiet w sporcie. I nie ma w tym nic szowinistycznego. Takim samym wynaturzeniem są wdzięczący się mężczyźni w balecie, czy mężczyzna obnoszący się swoim pięknie wypielęgnowanymi dłońmi.


To krótkie opracowanie nie ma przekonywać, żebyśmy nie uprawiali sportu. Ogromną wartość ma uprawienie sportów przez dzieci i młodzież kiedy to osiągnięcie sukcesu na tym polu jest trudne, ale prawdopodobne. Dorośli również powinni tak długo, jak długo prowadzi to do utrzymania zdrowego ciała. Również nie można za to obwiniać samych sportowców – ciężko pracują na swoją pozycję i swoje utrzymanie. Ich zajecie jest analogiczne do pracy dealera narkotykowego, zapewniającego klientom dawkę dopaminy do mózgu. Pracy uczciwej. Opracowanie powyższe ma przekonać, że jeżeli chcesz być liczącym się mężczyzną, to nie powinieneś tracić czasu na OGLĄDANIE widowisk sportowych. Zwłaszcza kibicowanie. Czy wyobrażasz Sobie na przykład Jamesa Bonda oglądającego mecz piłkarski?